Jeszcze kilkanaście lat temu gluten, laktoza czy pomidory nikomu nie kojarzyły się z zagrożeniem. Dziś wiele osób traktuje je jak wrogów numer jeden, a w mediach społecznościowych co chwila pojawia się ktoś, kto „odkrył” swoją nową nietolerancję. Pytanie tylko: czy to naprawdę takie powszechne i czy eliminacje są potrzebne każdemu?
Weźmy na przykład gluten. Owszem, są osoby, dla których to realny problem – chorzy na celiakię muszą unikać go do końca życia, bo ich układ odpornościowy reaguje na niego jak na truciznę. Istnieje też coś takiego jak nadwrażliwość na gluten bez celiakii i tam objawy mogą być podobne, choć mechanizm inny. Ale prawda jest taka, że większość ludzi gluten trawi bez problemu, a pełnoziarniste pieczywo czy kasze dostarczają im błonnika, witamin z grupy B i minerałów. Wyrzucanie ich z diety „na wszelki wypadek” zwykle bardziej szkodzi, niż pomaga.
Podobnie jest z laktozą. To cukier mleczny, który u części osób nie jest trawiony z powodu niedoboru enzymu laktazy. Efekt? Bóle brzucha, wzdęcia, biegunki. Nietolerancja laktozy istnieje i bywa uciążliwa, ale znowu – nie dotyczy wszystkich. Wiele osób może bez problemu pić kefir, jogurt czy jeść sery dojrzewające, bo tam laktozy jest mało albo praktycznie wcale. U tych ludzi eliminowanie nabiału „bo tak jest zdrowiej” pozbawia ich źródła wapnia, białka i probiotyków.
No i są jeszcze warzywa psiankowate – pomidory, papryka, bakłażany, ziemniaki. Wokół nich narosło mnóstwo mitów. Faktem jest, że zawierają alkaloidy, które w teorii mogą nasilać stan zapalny, ale w praktyce u zdrowych osób dostarczają one przede wszystkim cennych antyoksydantów i witamin. Nie ma dowodów, że jedzenie pomidorów czy papryki szkodzi większości ludzi. Czasem osoby z chorobami autoimmunologicznymi zauważają poprawę po ich odstawieniu – i to jest właśnie przykład sytuacji, w której eliminacja ma sens. Ale nie jest to reguła dla wszystkich.
Dlaczego więc eliminacje stały się tak modne? To proste. W świecie, gdzie każdy szuka szybkiego rozwiązania, łatwo uwierzyć, że wystarczy wyrzucić z diety jeden składnik i wszystkie problemy zdrowotne znikną. Do tego dochodzą historie w stylu „mnie pomogło, więc to działa”, które rozchodzą się błyskawicznie w internecie. Problem w tym, że to, co działa na jedną osobę, nie musi działać na drugą.
Najrozsądniejsze podejście to obserwacja własnego organizmu i korzystanie z eliminacji jako narzędzia, a nie stylu życia. Jeśli masz przewlekłe problemy jelitowe, można na jakiś czas odstawić gluten czy laktozę, ale najlepiej robić to pod okiem dietetyka i potem stopniowo sprawdzać, co faktycznie wywołuje objawy. Eliminacje wprowadzane „na ślepo” mogą doprowadzić do niedoborów i wcale nie poprawią zdrowia.
Podsumowując – gluten, laktoza czy pomidory nie są wrogami same w sobie. Mogą szkodzić niektórym, ale u większości osób są neutralne, a nawet korzystne. Moda na eliminacje brzmi efektownie, ale rozsądek podpowiada, że zamiast bać się chleba czy sera, lepiej skupić się na całości diety i stylu życia.
To Katalog SEO
kontakt@lowstylelife.art
Website created in white label responsive website builder WebWave.